poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Muzyka z Australii i o Australii na www.radiobit.dsw.edu.pl

Dawno nie było nas w eterze, nas, czyli Płomieni, Które Nie Chcą Gasnąć. W minioną niedzielę nie udało się posłuchać dźwięków z Antypodów, miejmy jednak nadzieję, że w najbliższą się uda :)
Zapraszam więc Was serdecznie na audycję 17 kwietnia. Spróbujemy choć trochę nadrobić stracony czas i pobędziemy ze sobą przy radiowym-internetowym odbiorniku aż trzy godziny. Przez pierwszą podzielę się z Wami "moimi" nowościami. Większość utworów pochodzi z całkiem nowych albumów, ale będą też takie sprzed paru lat. Lecz jak to bywa, odpowiedni czas przychodzi często gęsto o wiele później. I tak jest z jedyną jak do tej pory wydaną płytą zespołu Elsiane. Wpadła w me uszy i już tak szybko nie wypadnie:)
Od 21 natomiast tylko Australia. Dźwięki rdzenne i nowoczesne, popowe i hard rockowe. Artyści pochodzący z Australii i artyści nią zafascynowani.
Do usłyszenia!

piątek, 21 stycznia 2011

Dźwięki różne i przeróżne na www.radiobit.dsw.edu.pl

Trudno, żeby było inaczej. Jeden wieczór upływa w dźwiękach Depeche Mode, kolejny zaś jest sentymentalnym powrotem do starej dobrej Tori i jeszcze bardziej "klasycznej Kasi z Wichrowych Wzgórz". Nigdy człowieku nie wiesz, co Cię muzycznego zaskoczy. Albo odnajdujesz coś nowego w czymś, co wydawałoby się, znasz już na pamięć. Albo puszczasz mimochodem, czasem od niechcenia coś świeżego, przez kogoś poleconego, bo z braku laku można by sprawdzić, co też ten młokos/dziewczę pretendujący/a do miana artysty ma muzycznie do powiedzenia. O! Teraz na przykład zaskakuje mnie niejaki John Grant, którego płytę mylnie, po z lekka psychodelicznej okładce, sklasyfikowałam jako jakiś awangardowy odjazd. Mylnie nie oznacza jednak rozczarowania. Balladowy fortepian, rzewne skrzypce, zero muzycznego kombinatorstwa, zero intelektualnego dystansu, uczucia na wierzchu. Jak oni tak mogą? Nie wiem jak, ale wiem, że w pewnym sensie robią to za mnie i składam im wielkie dzięki.
Tym krótkim wstępem zapraszam Was na muzyczne różności w najbliższą niedzielę, 23.01.2011, na audycję DON'T SAVE ME FROM THE FLAMES o stałej porze.
Do usłyszenia!

środa, 12 stycznia 2011

Are You Still In The Ilusion? Yes, 'til the end of time.

Początek nowego roku przypomina każdemu miłośnikowi muzyki , iż winien on jest sprawdzić, co takiego ważkiego przegapił. Niepodobna śledzić wszystkie nowości we wszystkich interesujących nas gatunkach muzycznych, no chyba, że jest się dziennikarzem muzycznym i tylko dzięki temu można kupić sobie chleb.
Przejdźmy jednak do rzeczy. Rzeczy nieomal przegapionej i fakt ten zubożyłby mnie estetycznie, aczkolwiek nieświadomie. Ileż to rzeczy zdążyło już uciec i albo natknę się na nje ponownie w którejś przyszłości, albo też komuś innemu odmienią życie. Eh, miało nie być egzystencjalnie. Ale jak może nie być, skoro muzyka jest ważnym, ontologicznym elementem, i to nie tylko moim.
Przejdźmy do rzeczy próba druga. Are You Still In The Ilusion? Tak, niezmiennie i do końca świata. Pewien niemoralny zespół od jakiegoś czasu dokonuje gwałtu mojego superego za pomocą id. A ego nie ma nic przeciwko. I to wykorzystując moją słabość do ejtisowych melodii. Nie jakieś tam post-rockowe i neo-progowe rewolucje. Żadnych elektronicznych rollercoasterów i sztucznych ogni. Młodzieńcza energia wczesnego U2, wrażliwość The Smiths, ładne melodie, prztykające w nos wszystkich kombinatorów. Aha, i oczywiście cała britpopowa tradycja, której kłaniają się chłopaki z Violens. Nooo, a Interpol już dawno stracił patent na świetne linie basowe. A na przykład takie Violent Sensation Descends przypomina nam, że to wszystko wyżej wymienione czerpie z klasycznych melodii lat sześćdziesiątych, zarówno tych wczesnych, ułożonych, jak i późniejszych, totalnie zakręconych. Koniec płyty w stylu post-rockowych gitarowych galopad mógłby się nigdy nie kończyć.
"Generational Loss", może to byłoby za dużo powiedziane, gdyby nigdy nie usłyszeć tej płyty. Jeśliby pomyśleć pesymistycznie, Generation Has Already Lost. Kiedy jednak słyszę muzykę taką, jak ta zawarta na Amoral zespołu Violens, niemal wierzę, że "The Dawn of Your Happiness Is Rising".

P.S. Wersja dźwiękowa video do Trance-Like Turn jest strasznie interpolowa. Oni wiedzą, do czego mam słabość. Ale niech wiedzą też, że jednak wolę wersję albumową, taką trochę dreampopową :P

środa, 5 stycznia 2011

Kobieta nieobliczalnym stworzeniem jest

Od dłuższego czasu moje komentarze odnośnie kobiecego songwritingu stały się monotonne i nudne. Ta śpiewa jak Tori Amos, ta próbuje choć w części dorównać Kate Bush. Nuda panie. Wszystko super, bo lubię obie śpiewające damy, ale w ten sposób trudno o obiektywną krytykę. Nawet na wtórność przymykam więc oczy, albowiem przykryta jest urokiem osobistym, ładnym głosem i fajnymi melodiami. Tymczasem wpadły właśnie w uszy me dźwięki z płyty New Amsterdam projektu o dziwnej nazwie Zola Jesus i uszy te, jakby mogły, to by się wykrzywiły ustami. Ktoś wygrzebał jakieś niepublikowane utwory Siouxsie, kiedy ta robiła emisję głosu?? Do tego pogańskie bębny i jesteśmy w piekielnym przedsionku. A może to demówki Diamandy Galas...hmmm fajne lo-fi, wykrzyczałam się, następna proszę.
Ale to nie koniec...są jeszcze epki. Stridulum i Valusia. Rok 2010, więc sprawdźmy, czego nauczyła się Nika Rosa Danilova. Młoda artystka rozśpiewała się i teraz może zrywać czapki z głów! I dźwięki bardziej poukładane, ale jeśli już nazwiemy to popem, to z pewnością bardzo przewrotnym. Słychać wciąż wyraźnie fascynację gotyckim mrokiem, ale we współczesnym aranżu. Muzyka płynie swobodnie w stronę darkwave'u i tym podobnych, ale to zaskoczeniem nie jest. Dziś raczej trudno o bycie w muzyce nie-eklektycznym. Ale to nawet nie ma specjalnego znaczenia. Moją płytą roku 2010 jest debiut Australijczyków z Tame Impala, którzy grają tak, jak gdyby od 1965 roku nie wydarzyło się w muzyce nic nowego. Poza współczesną produkcją nie silą się na nowe muzyczne rozwiązania. I dobrze. Będę się upierać przy tym, że pomysł na ciekawe melodie i potrzeba przekazania czegoś ważnego to muzyczne meritum i rzecz ogólnie bezcenna. Może 21-letnia dziewczyna nie stanie się nagle czyjąś księgą mądrości. I może nie zostanie kolejnym wcieleniem Madonny, tudzież wcieleniem jej wcielenia (gggGaga?). Co mi tam. Ja czuję świeży powiew i siłę zdolną rozwalać ściany. Przynajmniej te koncertowe.
I tak już za dużo słów, posłuchajcie sami