czwartek, 29 kwietnia 2010

Declaration of Dependence to Music

Ah, to niepozorne akustyczne plumkanie. Niby nic specjalnego, dwie gitary, melodie nucone jakby w zadowoleniu po sytym obiedzie. Bez ogródek ani efektów. Zresztą po co. Czarodziejskie ręce wyczarowywują spod strun wystarczającą ilość dźwięków, żeby obezwładnić wiecznie spieszącego się człowieka. I ten biedak staje nagle i uszy otwiera ze zdumienia, jakby po raz pierwszy usłyszał świergot tego samego ptaka z drzewa pod blokiem.

Pierwsze skojarzenie? W przypadku norweskiego duetu Kings Of Convenience od początku jest to Simon & Garfunkel, ale to jak najbardziej godna inspiracja, bynajmniej nie naśladownictwo. Kilka utworów, jak Mrs. Cold, kieruje myśli ku chociażby Rodrigo Y Gabriela, i co prawda nie jest to prawdziwe, latynoskie wirtuozowstwo, ale nie pozwala odpłynąć w niepamięć. Declaration of Dependence to taki album z gatunku tych niezobowiązujących, co po pierwszym przesłuchaniu każą włączyć play od początku, aż w końcu muzyka staje się kolejną łąką w lesie myśli.

Spójrzcie jeszcze na okładkę. Istne obciachowe, hawajsko-turystyczne klimaty. Jednak każdy z nas, choćby tego głośno nie śmiał przyznać, marzy o odbyciu choć jeden raz takiej hawajskiej wycieczki. Ja już mam swoje Hawaje. Idę na łąkę do parku pod blokiem i karmię duszę i uszy nową muzyką Królów Wygody.

niedziela, 25 kwietnia 2010

Audycja w radiu Bit

Zapraszam na www.radiobit.dsw.edu.pl

W kolejnej audycji odbędziemy podróż po Ameryce i Wielkiej Brytanii folkowców, hardrockowców i innych indywiduów. Wyskoczymy też na chwilę do Niemiec, gdzie z fascynacji rockiem psychodelicznym zrodził się krautrock.
Zapraszam w najbliższą niedzielę, 30 maja, o godz. 22.
:D

Tylko o muzyce...

...bo w muzyce jest całe mnóstwo...wszystkiego. Jakkolwiek zabrzmi to pretensjonalnie, poprzez muzykę czuję, myślę, płaczę, cieszę się. Równie pretensjonalnie parafrazując, jest muzyka, więc jestem. Kiedy myję zęby, to zawsze coś brzęczy spod nosa. Kiedy komuś rozsypują się jabłka, to pamięć sięga do przeuroczej reklamy telewizorów, kiedy to po ulicach ganiają sobie wesoło kolorowe piłeczki, a eteryczną przestrzeń wypełnia piosenka Jose Gonzalesa.
W niniejszym blogu będzie mowa o artystach znanych, mniej znanych, uznanych i zapomnianych. O perełkach z przeszłości, jak i muzykach, którzy dosłownie wczoraj namieszali w muzycznym światku. Znajdą się tu relacje z koncertów, recenzje z płyt i wszelkie ciekawostki bardziej lub mniej związane z muzyką. A gatunków będzie sporo, jako że każdy oferuje coś wartego uwagi.
Na ten muzyczny bigos (tudzież chaos kontrolowany) złożą się takie gatunki, jak szeroko pojęta psychodelia lat 60., rock progresywny, muzyka elektroniczna, hard rock, new wave, rock gotycki, new romantic, dreampop/shoegaze, rock alternatywny, post-rock, trip-hop, electro, darkwave, ambient, indie, folk, neo-folk, acoustic...
...i pewnie jeszcze coś, co akuratnie nie chce przyjść do głowy.

Zapraszam :D