Od dłuższego czasu moje komentarze odnośnie kobiecego songwritingu stały się monotonne i nudne. Ta śpiewa jak Tori Amos, ta próbuje choć w części dorównać Kate Bush. Nuda panie. Wszystko super, bo lubię obie śpiewające damy, ale w ten sposób trudno o obiektywną krytykę. Nawet na wtórność przymykam więc oczy, albowiem przykryta jest urokiem osobistym, ładnym głosem i fajnymi melodiami. Tymczasem wpadły właśnie w uszy me dźwięki z płyty New Amsterdam projektu o dziwnej nazwie Zola Jesus i uszy te, jakby mogły, to by się wykrzywiły ustami. Ktoś wygrzebał jakieś niepublikowane utwory Siouxsie, kiedy ta robiła emisję głosu?? Do tego pogańskie bębny i jesteśmy w piekielnym przedsionku. A może to demówki Diamandy Galas...hmmm fajne lo-fi, wykrzyczałam się, następna proszę.
Ale to nie koniec...są jeszcze epki. Stridulum i Valusia. Rok 2010, więc sprawdźmy, czego nauczyła się Nika Rosa Danilova. Młoda artystka rozśpiewała się i teraz może zrywać czapki z głów! I dźwięki bardziej poukładane, ale jeśli już nazwiemy to popem, to z pewnością bardzo przewrotnym. Słychać wciąż wyraźnie fascynację gotyckim mrokiem, ale we współczesnym aranżu. Muzyka płynie swobodnie w stronę darkwave'u i tym podobnych, ale to zaskoczeniem nie jest. Dziś raczej trudno o bycie w muzyce nie-eklektycznym. Ale to nawet nie ma specjalnego znaczenia. Moją płytą roku 2010 jest debiut Australijczyków z Tame Impala, którzy grają tak, jak gdyby od 1965 roku nie wydarzyło się w muzyce nic nowego. Poza współczesną produkcją nie silą się na nowe muzyczne rozwiązania. I dobrze. Będę się upierać przy tym, że pomysł na ciekawe melodie i potrzeba przekazania czegoś ważnego to muzyczne meritum i rzecz ogólnie bezcenna. Może 21-letnia dziewczyna nie stanie się nagle czyjąś księgą mądrości. I może nie zostanie kolejnym wcieleniem Madonny, tudzież wcieleniem jej wcielenia (gggGaga?). Co mi tam. Ja czuję świeży powiew i siłę zdolną rozwalać ściany. Przynajmniej te koncertowe.
I tak już za dużo słów, posłuchajcie samiAle to nie koniec...są jeszcze epki. Stridulum i Valusia. Rok 2010, więc sprawdźmy, czego nauczyła się Nika Rosa Danilova. Młoda artystka rozśpiewała się i teraz może zrywać czapki z głów! I dźwięki bardziej poukładane, ale jeśli już nazwiemy to popem, to z pewnością bardzo przewrotnym. Słychać wciąż wyraźnie fascynację gotyckim mrokiem, ale we współczesnym aranżu. Muzyka płynie swobodnie w stronę darkwave'u i tym podobnych, ale to zaskoczeniem nie jest. Dziś raczej trudno o bycie w muzyce nie-eklektycznym. Ale to nawet nie ma specjalnego znaczenia. Moją płytą roku 2010 jest debiut Australijczyków z Tame Impala, którzy grają tak, jak gdyby od 1965 roku nie wydarzyło się w muzyce nic nowego. Poza współczesną produkcją nie silą się na nowe muzyczne rozwiązania. I dobrze. Będę się upierać przy tym, że pomysł na ciekawe melodie i potrzeba przekazania czegoś ważnego to muzyczne meritum i rzecz ogólnie bezcenna. Może 21-letnia dziewczyna nie stanie się nagle czyjąś księgą mądrości. I może nie zostanie kolejnym wcieleniem Madonny, tudzież wcieleniem jej wcielenia (gggGaga?). Co mi tam. Ja czuję świeży powiew i siłę zdolną rozwalać ściany. Przynajmniej te koncertowe.